Napisałem święto nie przez przypadek, tylko dlatego, aby podkreślić te moje doświadczenia. Zloty tego rodzaju są organizowane co pięć lat, więc tym bardziej to wyjątkowe, przynajmniej dla mnie, wydarzenie.
Pięć lat temu, gdy miałem lekko ponad dwa lata trzeźwości, ktoś przyniósł ulotkę, na której było zaproszenie na 45-lecie AA do Katowic. Zaciekawiło mnie to, przegadałem z żoną i zarezerwowałem dla nas hotel w Katowicach. Nie znałem wtedy wiele osób ze wspólnoty spoza mojej grupy i miasta, gdzie zacząłem swoją przygodę z AA, dlatego pierwsze wrażenie tam na miejscu było takie: co ja tam robię? Nikogo nie znam, nie wiem, z kim się przywitać, gdzie iść, gdzie co się dzieje? No i przyszły lęki. Dzięki Bogu byłem już na programie i szybka modlitwa w łazience, przyszedł spokój i przyszła siła, aby po prostu uczestniczyć, posłuchać, poznać nowe osoby. Pierwsze przeżycie podczas otwarcia, ta wspólna modlitwa o pogodę ducha, gdzie parę tysięcy osób jednocześnie wymawia słowa modlitwy, zapamiętam do końca życia i zawsze – jak sobie o tym przypominam – pojawia się gęsia skórka. Pojawiły się też osoby, które już spotkałem gdzieś na szlaku, znajomi z warsztatów czy ze spikerek, poczułem się częścią tej wspólnoty w tamtym miejscu. Wiele paneli, różnych wydarzeń – było w czym wybierać. Poznałem wielu weteranów, o których czytałem w naszej literaturze czy słyszałem z opowieści, uścisnąłem im dłoń, nawet niektórych przytuliłem.
Taki zakres doświadczeń i taką ilość historii, które tam usłyszałem są tym czynnikiem, dzięki któremu serce AA wciąż mocno bije. Poznałem nasze służby: dyrektora BSK, wiele osób, o których słyszałem od naszych służb. Oczarowało mnie to, że to normalni ludzie, tacy jak ja, nie jacyś z ,,górnej półki korporacji rządzący’’ tylko tacy normalni ludzie. Niezwykłe fajne pozytywne doświadczenie. Te rozmowy w kuluarach, wydarzenia towarzyszące dokoła, no bardzo dużo ciekawostek. Ilość literatury tej naszej AA, wraz z nowo wydaną wtedy książką „Język Serca’’, którą można było kupić wraz z okolicznościową pieczątką, ilość literatury o tematyce trzeźwościowej, gadżety trzeźwościowe – to było naprawdę piękne doświadczenie dla mnie.
Piękny czas, trzy dni bardzo szybko mijały, zobaczyłem inny obraz wspólnoty, wspólnoty ogólnoświatowej, można to było poczuć i dotknąć. Zmieniło moje patrzenie na AA, na służby, na Siódmą Tradycję AA. Poczułem, że jestem piękną i wartościową częścią pięknej wspólnoty. Na koniec wydarzenia coś mnie urzekło. Podczas zakończenia w trakcie prawie ostatniego panelu, wylało się trochę krytyki od uczestników. Chodziło o organizację i krytykę w stosunku organizatorów. Dyrektor naszego BSK wypowiedział takie zdanie:,, złośliwość jest cechą ludzi inteligentnych, cieszę się, że nie zatraciliśmy tej cechy. I przeszedł dalej do tematu ostatniego spotkania. Dla mnie to było coś, czego pragnąłem i nadal pragnę tak zareagować na krytykę: nie karmić urazy, nie zareagować złośliwością. Piękna lekcja, właściwi ludzie na właściwym miejscu i czasie. Dlatego wybieramy się do Poznania na 50-lecie, aby uczestniczyć i poczuć, jak to serce AA bije i daje nadzieję, i światło dla tych, którzy tego pragną. Do zobaczenia kochani tam na miejscu, jeżeli oczywiście Bóg pozwoli.