Po co jechać na zlot?

To był, jest i będzie dobry czas!

Na pierwszym dużym spotkaniu AA byłem w moim rodzinnym Krakowie, w czerwcu 1994 roku. Nie piłem wtedy rok i cztery miesiące, byłem bardzo związany z moją domową grupą, na wtedy „Maksymilianum” w Krakowie – Nowej Hucie, i nie za bardzo otwarty na pływanie po „szerszych wodach”, choć podjąłem parę prób.

Kongres na AWF w Krakowie mnie zachwycił: ludzie i ich ilość, atmosfera, genialne! Nasza grupa organizowała ognisko, przyjaciele z niej służyli przy organizacji, a ja uświadomiłem sobie wtedy, że „siedzę okrakiem na barykadzie” i już tego nie chcę. Świadomie wtedy, w pełni przeszedłem na AA-owską stronę, nie zachowując już żadnej rezerwy. To było już w 100 proc. moje. Było cudnie.

Potem, często za sprawą Tadzia, czy z innymi Przyjaciółmi: ”Piotrkami – „Grubym” i „Chudym”, Markiem „Czapeczką” i wieloma innymi doświadczałem piękna kongresów w Warszawie, Poznaniu, jeszcze chyba dwukrotnie w moim Krakowie, w 1997 rok – 50.lecie AA w Wielkiej Brytanii, 25.lecie we Włoszech. Cuda, cudne, niezapomniane przeżycia, poczucie wspólnoty, przyjaźnie, trwające do dzisiaj, inicjatywy AA-owskich spotkań, tourów, chwile szczęścia i ducha AA w codziennym życiu i nie do przecenienia.

Dokładnie tak jak Tadziu (w nagraniu poniżej), jeśli będę żył i dotrę o własnych siłach finansowo/witalnych, to się ode mnie nie opędzicie na naszym zlocie w 2024 roku w Poznaniu. To będzie dobry czas i właściwe miejsce.

Pogody Ducha od ucha do ucha!

Andrzej "Gruby" z Krakowa (Nowej Huty)

Inne historie:

Menu